poniedziałek, 5 września 2011

I need a dolar, a dolar, a dolar is what I need...

Dzisiaj musiałam wymienić amerykańskie dolary na tajwańskie. Jutro mam złożyć podanie o ARC- Alien Resident Certificate, czyli kartę stałego pobytu,  a za to życzą sobie aż 1000TWD. Tak więc popędziłam z kasą do najbliższego banku. Bardzo miła pani przy wejściu znała tylko dwa słowa po angielsku „exchange” i „money”, zaprowadziła mnie do odpowiedniego boksu i tam miałam dokonać wymiany. Panie, które pracowały w tym miejscu w ogóle nic nie kumały po angielsku. Dogadałyśmy się po chińsku, że tyle i tyle dolarów. Pokazałam paszport, wypełniłam formularz i dałam im dolary. Kazały poczekać, same zajęły się skrupulatnym oglądaniem i macaniem pieniędzy. Później spisywały numery banknotów, i znowu sprawdzały autentyczność na zmianę. W końcu jedna oddała mi 10 dolarów, mówiąc, że nie wymieni mi tego banknotu, bo jest sprzed 2006r i na terenie Republiki Chińskiej, czyli Tajwanu, nie wymieniają starych banknotów. Szczęka mi opadła, bo to totalna głupota- w stanach są one wciąż w obiegu, a tutaj gdzie tak wielbi się wszystko co amerykańskie, nie wymieniają. Dobra, to tylko 10$, pomyślałam, jednak najlepsze było dopiero przede mną. Sprawdziwszy ręcznie banknoty, oczywiście poddano je testom przy pomocy maszynki, a nawet dwóch. Przeszła większa część, zabawa zaczęła się z jedną 20 dolarówką. Maszynka nr 1 pokazywała, że wszystko jest ok, maszynka nr 2, że nie. W końcu 20 dolarówka, przeszła w trzeciej próbie. Jednak to nie był koniec, cuda zaczęły się dziać przy 50 dolcach. Maszynka nr 1 mówiła, że są ok., nr 2 że właściwie też, ale cofała że niby nie. I tak zleciało się pół oddziału i przez 15 minut pchali ją z powrotem do środka, oglądali, macali itd. W końcu ja poirytowana, pytam co jest nie tak z moją kasą i czy nie mogą sprawdzić inną maszynką. Pani uśmiecha się życzliwie i macha głową, ale mówi, że nic nie rozumie, następna tak samo. Nie mogę się dogadać więc poirytowana pytam po chińsku czy ktokolwiek mówi po angielsku, machają głowami, że nie, za nimi stoi ich dyrektor i gapi się na mnie jak na fałszerza. Wyobrażacie sobie, że w banku w Polsce nikt, ale to nikt nie mówi po angielsku? Te laski nie miały jeszcze nawet 30 lat! I pracują w banku, który wymienia pieniądze, bo kantorów, poza tymi na lotniskach nie ma i ani me ani be w żadnym obcym języku. W końcu wściekła, dostaje 50 dolarówkę z powrotem, pani daje mi resztę, wymienioną na dolary tajwańskie, a ja wychodzę z ich biura klnąc na cały głos po polsku, na ich nie znajomość angielskiego i totalny brak myślenia. A te dolary wymieniłam w BZWBK w Ząbkowicach, więc na 99% są prawdziwe, jutro muszę znaleźć coś europejskiego, gdzieś w okolicy jest Citybank, może tam mówią po angielsku. Bank, w którym byłam, nazywa się Cota Bank i naprawdę można tam dostać kota!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz