środa, 28 września 2011

Godżilla na basenie.

Już prawie się przyzwyczaiłam do tego, że ludzie wytykają mnie palcami na ulicy, a małe dzieci z wrzaskiem uciekają do rodziców, albo krzyczą głośno „Wai guo Ren!”(obcy!). Czasem w ogóle nie zwracam na to uwagi, albo po prostu się śmieję. Nigdy nie myślałam, że mój bardzo standardowy wzrost- 178cm, sprawi mi tyle problemów. Wystawanie ponad tłum na bazarze czy w kolejce, jest całkiem fajne- wszystko widać, nie dusi się człowiek i nie zgubi. Dzisiaj przekonałam się jakie śmieszne sytuacje mogą spotkać wysokiego człowieka w Azji.

Zapisałam się na pływanie. Zdjęcia basenu w folderze- suuuper, wymiary olimpijskie- 50x25m, słupki do skakania, obok drugi mniejszy basen, sauna i jacuzzi. No po prostu raj, w Polsce jest tylko kilka basenów o takich wymiarach(niedługo Politechnika Opolska będzie miała swój). Niestety już pierwsze zajęcia na basenie, zweryfikowały moją ocenę. 50 metrowy basen jest, ale ma tylko 160cm głębokości, nie mam pojęcia po co w takim razie słupki do skoków. Drugi basen ma 110-130cm. Jak wyglądają zajęcia? Komicznie. Najpierw jest 15 minutowy wykład o tym co będziemy robić(nic nie rozumiem, całość po chińsku), później 10 minutowa rozgrzewka, prowadzona przez asystenta naszego instruktora. Później wszystkich zapędzają do korytarza i puszczają zimną wodę z rur(sceny jak z filmu o więzieniach, dziewczyny piszczą, przewracają się, a ja stoję w szatni i robię wielkie oczy), że niby prysznic. Później instruktor pokazuje jak powinno, a jak nie powinno się wchodzić i wychodzić z basenu. Po piątym z rzędu pokazie, pytam Zośki, czy ja mam halucynacje, czy to się dzieje naprawdę. Następnie mamy przejść basen od brzegu do brzegu, zanurkować, zanurkować i obrócić się, aż w końcu instruktor robi w wodzie fikołka do przodu, co wywołuje dziki aplauz wśród uczniów, każdy próbuje zrobić, ale z marnymi rezultatami. Wszystko dzieje się na głębokości(?) 110cm, koleś każe mi zrobić fikołka, robię, tłukę sobie łokieć o dno. Strasznie mi głupio bo jak się wyprostuję to na 110cm, woda sięga mi do pępka, 2 metry dalej na 130cm stoi dziewczynka, woda sięga jej do brody, patrzy na mnie „spod byka”, bo nie wychodzą jej fikołki. Zajęcia trwają 2 godziny i w większości facet każe robić różne głupie rzeczy, dobre chyba dla 3-latków(uklęknij na dnie, dotknij ręką dna itp.), a nie studentów. Mimo wszystko zajęcia strasznie mnie zmęczyły, założę się że od powstrzymywania się od śmiechu, pękło mi co najmniej jedno żebro. Za tydzień chyba sobie odpuszczę basen i pojadę do Muzeum Nauki, bo w środy wstęp na płatne wystawy jest za free. Nauczka: nie należy ślepo ufać folderom promocyjnym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz