W piątek 14 października, półtorej miesiąca od naszego przyjazdu, odbyło się oficjalne przyjęcie powitalne. Zorganizowało je nasze ukochane, nieudolne i nikomu do niczego nie potrzebne OIA(czyli biuro współpracy międzynarodowej). Jako że większość studentów z wymiany miało z OIA tylko problemy, nikt specjalnie nie chciał iść. Jednak wszystkich skusiła darmowa wyżera(nawet Niemców). Panie z OIA, które na co dzień najchętniej by nas wszystkich otruły, uśmiechały się do nas ze szczerością porcelanowych lalek. Usadzili nas i zostaliśmy oficjalnie powitani przez rektora(bardzo sympatyczny, ale ‘na górze’ chyba nie wiedzą jak funkcjonuje OIA, chociaż na UO jest identycznie). Zapobiegliwi organizatorzy puszczali aplauz z mp3, co wywołało salwę śmiechu na widowni. W ramach układu artystycznego wystąpił Feisy z Ghany i uczył wszystkich afrykańskich tańców, co wywołało jeszcze większą wesołość. W końcu pozwolono nam jeść. Jedzenie było bardzo dobre, do tego w rogu Sali ustawiono samowary z herbatą. W pewnym momencie, nie wiadomo skąd pojawił się wielki Hindus(2 metry jak na Azjatę to naprawdę anomalia) z litrową butelką, czegoś bardzo podejrzanego. Bez jakiej kol wiek konspiracji otworzył jeden z samowarów, w którym kończyła się herbata, wlał zawartość butelki, dopełnił Spritem, po czym rzucił flaszkę pod stół, napełnił sobie kubek i oddalił się. Ekipie europejskiej zaświeciły się oczy i postanowiliśmy spróbować tego wynalazku. Jednak polska, ukraińska i rosyjska wódka jest najlepsza. Myślałam, że Hindusi nie piją, bo zabrania im religia, teraz już wiem że nie jest to jedyny powód…
| Pozdrawiam Tych, którzy wrócili rankiem, następnego dnia. Więcej zdjęć wrzucę, jak je zdobędę. |
Dalsza impreza była raczej drętwa, więc przenieśliśmy się do pobliskiego baru. Czesi, Amerykanie, Koreańczycy, Japonki, Polki, Tajki, Tajwańczycy, Włosi, Hindusi, Filipińczycy i Niemiec. Po kilku piwach intensywna wymiana językowa, zeszła na bardziej potoczny język, szczególnie gdy Woo Joo(Koreańczyk) zaczął się popisywać znajomością bluzgów, które słyszał będąc w Polsce. Nawet Tajwańczycy pękli i nauczyli nas czego lepiej nie mówić, ale co dobrze rozumieć… Zdecydowanie impreza w barze, była lepsza niż impreza OIA. I mogę Wam teraz napisać po koreańsku: 사랑해(saran hen), japońsku 愛して(ai szy te) i tajsku ผมรักคุณ(szalakhun)- kocham Was(Cię).
Niestety w Taichung panuje imprezowy deficyt. Wstęp do klubów kosztuje nawet 60zł! I to nie jakiś super ekstra klubów, tylko czegoś na poziomie opolskiej Ciny. W środy są Ladies Night i dziewczyny mogą wejść za darmo, jeżeli są na szpilkach, co w moim przypadku tutaj raczej niemożliwe, bo gdy założę szpilki, wezwą weterynarza, żeby uśpił i zabrał żyrafę, z powrotem do ZOO.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz