środa, 19 października 2011

"Czuję się jak zwierze"

Tak jak pisałam wcześniej, biały człowiek jest tu swego rodzaju atrakcją, na którą należy się napatrzeć, bo następna szansa może się nie pojawić. Było to dla mnie dziwne, bo przecież w Europie takie bezczelne wgapianie się w kogoś, jest szczytem chamstwa i można mieć z tego powodu duże problemy. Dzieci są oczywiście wyjątkiem, ich reakcje na ‘obcego’ są raczej urocze niż denerwujące. Małe dzieci pokazują na ciebie palcami, większe z wrzaskiem ‘Mamo! Mamo! Obcy!’ uciekają do rodziców, jednak najfajniejsza sytuacja spotkała mnie ostatnio w supermarkecie na dziale warzywnym. Wybieram sobie mango, a mały chłopczyk, który siedzi w wózku obok, ni stąd ni z owąd do mnie: ‘I love you’. Na początku opadła mi szczęka, a później zaczęłam się śmiać i odpowiedziałam ‘I love you too’, mały zaczął się cieszyć i pojechał z mamą na dział mięsny.
Czasem jest śmiesznie, tak jak tutaj kiedy obległo mnie kółko fotograficzne.
Całkiem śmieszna była też sytuacja, która zdarzyła się nam na początku. Szukałyśmy banku, żeby wymienić pieniądze i łaziłyśmy po centralnej dzielnicy. W końcu nie mogąc nic znaleźć, przystanęłyśmy na chwilę żeby się zastanowić gdzie iść dalej. Nagle ze sklepu wyskoczyło 5 babek, które jak się okazało były fryzjerkami. Obległy nas i zaczęły łamaną angielszczyzną pytać o wszystko co im wpadło do głowy łącznie z „Czy mogę dotknąć Twojego nosa?”, „Czy Twoje włosy są naturalne czy doczepione?”, „Czy masz soczewki czy to naprawdę niebieskie oczy?” itd. Itp.  Ciekawe, że nigdy nie lubiłam swojego krzywego nocha, a oczy nie wydawały mi się jakieś super niebieskie, no i jestem naturalną blondynką(jak z kawału). Tutaj panienki piszczały i chichotały jak najęte nad moją ‘innością”, po czym zaczęły badać ile właściwie mam wzrostu i co będzie jak założę obcasy, komedia…
Czasem tragicznie i rozważam zakup T-shirtu z takim znaczkiem.
W takich sytuacjach jest mi trochę głupio, ale jeszcze gorzej czuje się moja Zośka. Zosia jest Koreanką i za każdym razem kiedy ktoś się na mnie gapi jak na dziwoląga, jest jej głupio. Pytam ją dlaczego i mówi wtedy, że przecież jest Azjatką i jest jej wstyd, że inni Azjaci tak robią, bo to jest bardzo niemiłe i nieuprzejme. Po drodze z Miaoli Zośce było dane odczuć jak to jest być dziwolągiem. To była bardzo nie miła sytuacja, ale po kolei. Wsiedliśmy do pustego pociągu z Miaoli do Taichung. Siedliśmy po obydwu stronach wagonu(wagony podobne do tych w metrze), nie wiem dlaczego ale Tajwańczycy po jednej stronie, a obcokrajowcy po drugiej, śmialiśmy się, żartowaliśmy, aż dosiadł się do nas pan w garniturze. Siadł po stronie Tajwańskiej i już na początku zaczął się na nas gapić z rozdziawioną paszczą. Zośka zaczęła się denerwować, ale w końcu wyśmialiśmy go i wróciliśmy do naszej rozmowy. Pan był bardzo niezadowolony, że nie zwracamy na niego uwagi, więc zaczął popisywać się swoją angielszczyzną. „Hello, goodbye, thank you, goodnight, America ma?”(Cześć, do widzenia, dziękuję, dobranoc, jesteście z Ameryki?). Kenny i Amanda popatrzyli na niego ze złością i zaczęli coś radzić pod nosem po chińsku, w końcu kazali nam nie zwracać uwagi. Nie zwracałyśmy, do momentu kiedy koleś wyciągnął aparat i na beszczela, zaczął nam trzaskać fotki. Wtedy Zośka straciła cierpliwość i po raz pierwszy odkąd ją poznałam zaczęła przeklinać po angielsku, mówiąc „Fuck! I feel like an animal”(K***! Czuję się jak zwierze!). Wtedy cierpliwość stracił Kenny, ale nie chcąc jednak wszczynać awantur z głupolem, zamienił się z R. na miejsca i siadł naprzeciwko. Facet stracił odwagę, ale dalej gapił się na nas jak na małpy w zoo. Kiedy zaczęłam mówić po polsku, o mało nie spadł z fotela. Przejechał jeszcze  2 przystanki i wysiadł. A my- małpy, wróciłyśmy do Taichung i do dziś zastanawiamy się czy przypadkiem nasze zdjęcia nie trafiły na Facebooka, albo jeszcze gdzie indziej…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz