poniedziałek, 16 stycznia 2012

Zalewaja ucieka do Kaohsiung


Mimo iż prawie cały weekend spędziliśmy razem, nie było nam wesoło. Wszystko dla tego, że były to nasze ostatnie wspólne chwile, a w niedzielę zaczęły się pożegnania. Pierwsza wyjechała moja Zośka, smutno było patrzeć jak się pakuje i jak nasz pokój pustoszeje. O 11:00, kiedy wsadziłyśmy ją do taksówki, prawie wszystkie się poryczałyśmy. Na szczęście Zośkę spotkam jeszcze w Taipei, bo lot ma dopiero w piątek wieczorem, a teraz zwiedza.
Zosia i B.T w Taroko, listopad 2011
Lejnata i Kelisy. Sun Moon Lake, wrzesień 2011.
W trójkę(z L. i K.) poszłyśmy na ostatnie śniadanie ‘w polskim gronie’. O 15:00 odwiozłyśmy Lejnatę na dworzec i wsadziłyśmy w autobus do Taoyuan(lotnisko). Tak Lejnata rozpoczęła swoją 3 tygodniową podróż po południowej Azji(strasznie jej tego zazdroszczę! Ale trzymam kciuki i życzę dobrej pogody!).
W nocy wyjechała B.T. Z nią najtrudniej było mi się pożegnać(nie wiem co będzie w piątek, kiedy po raz ostatni zobaczę Zośkę). B.T obiecała, że w lipcu przyjedzie do Polski, teraz już nie ma wyjścia, bo inaczej to my pojedziemy jej szukać do Bangkoku. Wyjeżdżała w środku nocy, nie dość, że my miałyśmy zepsute humory to jeszcze zaczęło lać jak z cebra, a wiatr zrzucił mi Celinę(roślinka) z parapetu, o 4 nad ranem sprzątałam ziemię z balkonu i płakałam jak bóbr.
Ai, Saori i Riho. Wigilia 2011.
Rano obudziłam się w pokoju pełnym obcych rzeczy. Dzisiaj wprowadziły się do mnie 3 Tajwanki. Na razie są ciężko przerażone moją obecnością i tylko jedna mówi po angielsku. Niespodziewanie zmieniły się też plany K., która musiała się dzisiaj wynieść z akademika, zobaczymy się ‘kiedyś gdzieś w Polsce’. Zaraz idę pożegnać się z Katuoo(wraca do Tajlandii), a wieczorem z Woo Joo, który jutro rano wyjeżdża do Taipei, a w sobotę wraca do Seulu. Jutro wyjeżdża też Iza.
Woo Joo, smok i ja. Taichung, grudzień 2011
Nowy rok 2012 w Taipei.
Tak minął semestr zimowy- przerażająco szybko. Jestem bardzo szczęśliwa, że miałam okazję spotkać tych wszystkich, świetnych ludzi z wymiany. Kiedy wracam do wszystkich dzikich i szalonych przygód jakie przeżyliśmy razem na Tajwanie, jest mi żal, że już prawdopodobnie nigdy nie spotkamy się w takim samym składzie. Mam nadzieję, że spotkam jeszcze każde z nich, chociażby z osobna, ‘kiedyś, gdzieś na świecie’.
Nasze ostatnie wspólne zdjęcie w Taichung, 14 stycznia 2012. Brakuje tylko K. która je robi.
Siedzę sama w pokoju, właściwie nie sama, ale z moimi nowymi współlokatorkami, jedna śpi z twarzą na biurku Zośki, druga gra w jakieś gry komputerowe, trzecia wyszła. Nie mam zamiaru się kisić w Kaczym Dole i jutro rano wyjeżdżam na kilka dni do Kaohsiung(tam wciąż jest lato), a później do Taipei.  Postaram się dzisiaj zaplanować jakieś posty, bo nie zabieram z sobą komputera. Jeżeli jednak nie zdążę, to wybaczcie, na bloga wrócę dopiero za tydzień. Życzę Wam miłego tygodnia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz