poniedziałek, 1 września 2014

Ostatnie dni w Merriwood


Kiedy z obozu wyjechały dziewczynki, myślałyśmy, że będziemy miały chociaż jeden dzień wolnego. Joe szybko wyprowadził nas z błędu, gdyż po dziewczynkach przyjechały damskie drużyny piłkarskie. Dziewczyn było mniej, mniej było wiec tez pracy za to więcej wygłupów i zabawy.
Mogłyśmy korzystać ze wszystkiego, wiec wieczorami grałyśmy z O. w tenisa, chodziłyśmy na ogniska do Joe, albo po prostu szłyśmy spać o cywilizowanej porze.
Ostatnie dni w Merriwood były świetne. Mark zabrał nas na ściankę wspinaczkową i na tubing po jeziorze.

Wcześniej nie wspominałam o jednej z najfajniejszych postaci, które tworzą Merriwood. Bez niego polowa campu rozleciałaby się i zawaliła, Jimmy jest obozową złota raczka. Potrafi naprawić wszystko- to on spawał Blue Vagona, naprawiał nasza wirówkę do salaty, zalepiał nasze okna siatka na owady. Mama Jimmiego była Polką, ale on nie mówi po polsku. To wymierający typ dobrego człowieka z sercem na dłoni. Ma 5 dorosłych dzieci, sam piecze im ciasta, robi syrop klonowy, zabiera na wycieczki. Nikt chyba nie zna tak okolicznych lasów jak on. W niedziele Jimmy zabrał nas na wycieczkę do wodospadu, którego zwykli turyści nie oglądają, bo zwyczajnie nie wiedza gdzie jest. Ruszyliśmy wiec znanym wam już szlakiem(trail) i po godzinie marszu i milionie ciekawych opowieści dotarliśmy do wodospadu.
Jimmy robił zdjęcia, a my przeszłyśmy pod wodospadem, było strasznie ślisko, woda była zimna, ale radocha 
niesamowita.



Jimmy opowiadał nam o historii okolicy i o tym, ze 100-150 lat temu nie było tu lasów, były farmy, a lasy ścięto, żeby zbudować duże miasta m.in. Boston i Nowy Jork. Drewno spławiano rzeka Connecticut, która stanowi naturalna granice miedzy stanami Vermont i New Hampshire. Na zboczach gór pasły się owce, krowy i kozy. Podobno w Orford było więcej owiec, niż ludzi. Jimmy pokazywał nam to co pozostało po domach- fundamenty, piwnice, kamienne murki okalające pola.
Wycieczka była świetna, ale nie mieliśmy wystarczająco dużo czasu, żeby zobaczyć kopalnie miki. Jimmy obiecał nam, że jeżeli wrócimy za rok zabierze nas w kilka innych miejsc.

Jimmy obiecał też upiec nam jeszcze jedno ciasto z jeżynami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz