czwartek, 3 listopada 2011

Weekend w raju część 2.

Z Tainan przejechałyśmy do Kaohsiung pociągiem, gdzie poznałam chłopaka, który skończył reżyserię i aktorstwo na uniwersytecie w Taipei, a teraz siedzi w wojsku. Służba wojskowa na Tajwanie jest obowiązkowa dla mężczyzn i trwa rok. Biedny żalił się, że głupieje, bo ostatnie lata robił coś kreatywnego, a teraz jak trep wykonuje polecenia. Dostał przepustkę i jedzie do rodziców do Kaohsiung. Strasznie dużo wiedział o polskim kinie, o Kieślowskim, o Polańskim, o Cybulskim, zaczął mi nawet opowiadać o polskiej grupie teatralnej ‘Ghost’, ale nie słyszałam o czymś takim, a nawet wujek Google nie wie o czym mowa. Tak czy siak, bardzo miło spotkać kogoś z taką wiedzą.
T&C Tower znany także jako '85', ma 347,5 m, PKiN ma 231m.
W Kaohsiung zatrzymałyśmy się w domu Kennego. Kaohsiung to drugie co do wielkości miasto Taiwanu(2.9 mln mieszkańców), jednak w ogóle nie czuć tej wielkości, czuć przestrzeń i bryzę z nad morza. Uwielbiam Kaohsiung! Tutaj mogłabym mieszkać(oczywiście jeżeli znalazłabym pracę). Nasz przewodnik stawał na uszach, żeby nam pokazać jak najwięcej, ale niestety mieliśmy bardzo ograniczony czas. Pierwszej nocy zobaczyliśmy centrum(w tym ‘T&C Tower’ 85-piętrowy drapacz chmur, park, nabrzeże) i chyba wszystkie możliwe mosty w mieście(inżynier Lejanta ma fizia na punkcie mostów). Postanowiliśmy zjeść późną kolację na nabrzeżu. Jeden z uniwersytetów jest położony na samym brzegu, oczywiście nie mogliśmy wejść na teren kampusu, bo był otoczony zasiekami, ale siedzieliśmy w parku przy bramie głównej i byliśmy świadkami pościgu policyjnego za dwoma chłopakami na skuterkach, strasznie śmiesznie to wyglądało, ale koledzy nie mieli szczęścia i zostali szybko pojmani.  Ciekawe jakie dostali mandaty, bo tutaj za palenie w nieodpowiednim miejscu można dostać 1000zł, a co dopiero za takie numery.


Świątynia konfucjańska.
Wieże Smocza i Tygrysia na jeziorze Lotos
Wejście do wież, przejście przez tygrysa podobno dodaje odwagi  i sprawia, że znikają kłopoty.


Wejście do wież przez Smoka przynosi szczęście.

Szycha wszystkich szych. Bóg-generał.
Widok na świątynie z altany na jeziorze. 
 Drugiego dnia po południu świątynie, a przed zachodem słońca popłynęliśmy promem na wyspę Ci jin, żeby podziwiać zachód słońca. Naprawdę kocham Kaohsiung! Zachód słońca, mimo iż trochę pochmurny, był piękny. Do tego surferzy, którzy popisywali się przed wszystkimi dziewczynami na plaży, ciepła woda i kalmary z grilla. A jakby tego było mało przed zachodem włączyła się latarnia morska(uwielbiam latarnie morskie).


 Nie wiem skąd wzięła się ta infantylna nazwa, ale przez miasto przepływa ‘Ai He’, czyli rzeka miłości. Kiedyś bardzo zanieczyszczona, więc teraz bardzo uważają, żeby jej nie zapaskudzić znowu i po rzece pływają łódki zasilane energią słoneczną. Wynajęcie łódki kosztuje 8zł od osoby, wyobraźcie sobie ile kosztowałoby w Polsce…

Na zakończenie dnia poszliśmy do najsłynniejszej lodziarni w mieście na siekany lód. Siekany lód to naprawdę czadowy wynalazek. Za pomocą specjalnej maszyny powstaje coś w stylu piany lodowej, którą posypuje się owocami, albo innymi dodatkami. Można zjeść wiaderko lodów, bez żadnych wyrzutów sumienia- to tylko woda i świeże owoce. Muszę się porozglądać za taką maszynką po sklepach, ewentualnie w Polsce będę wcinać śnieg, hahaha.
Napisy na stoliku, to nie dzieło wandali, ale turystów, którzy mogą się podpisać na stole, bądź ścianach. Chciałam napisać 'Bunkrów nie ma, ale też jest zajebiście', ale niestety nikt nie posiadał markera.
Wracając do domu Kennego byliśmy już tak zmęczeni, że wszystkim zaczęła odbijać palma. Położyłam się spać około 2 w nocy i nie tyle zasnęłam, co straciłam przytomność. Jako, że spałyśmy w jednym łóżku z Lejnatą, o mało nie zostałam zabita, kiedy wierzgając nad ranem nogami włączyłam masażer leżący na łóżku. Wszystko zaczęło się trząść i z głośnym wrzaskiem „co się dzieje” obudziłyśmy się obydwie. Mina Lejnaty bezcenna.
Z K. w metrze.
A to, jakby ktoś nie wierzył w te zasieki dookoła kampusu. Pamiętam jakie larum było jak w Spójniku zakładali kamery, cóż, kamery to pikuś...

Jutro najlepsze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz