niedziela, 13 listopada 2011

我是波蘭人.

Dziwnie świętuje się dzień niepodległości swojego kraju, w kraju, którego Polska nie uznaje. Oczywiście jestem niezwykle dumna z faktu, że jestem Polką i jak słyszę Czupakabry*, które narzekają na wszystko polskie jak leci, to mam ochotę...
Jednak będąc gdziekolwiek za granicą, nie da się nie porównywać, więc dzisiaj moje subiektywne porównanie Tajwanu i Polski(po 2,5 miesiąca).
Porównując życie Kowalskiego w Polsce i Wanga na Tajwanie. Życie na Tajwanie jest tańsze. Średnia pensja wynosi 40.000NTD, czyli 4.400PLN. Jeżeli żyje się samemu, wynajem mieszkania(kawalerka) to 300-500zł miesięcznie, cena zależy oczywiście od standardu, zawiera już większość rachunków, ale nie zawsze w mieszkaniu jest kuchnia. Wynika to z tego, że Tajwańczycy nie lubią i nie muszą gotować. W sumie się im nie dziwię, obiad można zjeść już za 4zł, w restauracji/budzie pod domem. Ciężko porównać mi ceny jedzenia, bo część rzeczy jest tańsza(stołowanie się ‘na mieście’), a część droższa(nabiał, słodycze, tak słodycze, niestety słodycze, pieczywo), ale wydaje mi się, że jednak Tajwan wygrywa na tym polu z Polską. Tańsza jest benzyna. I co ciekawe nie wynika to z posiadania przez Tajwan imponujących złóż ropy naftowej(bo szału nie ma), ale z normalnej polityki. Rząd dba o to, żeby cena nie była za wysoka, nie ma więc głupich akcyz i innych podatków, dzięki czemu jest prawie o połowę tańsza niż w Polsce. Również dzięki temu, Tajwan jest jednym z 4 najszybciej rozwijających się państw Azji. I może ktoś zarzuci, że no owszem średnia pensja na Tajwanie to 4.400zł, ale w Polsce 3232,70 zł(wg. GUS), a tak naprawdę mało kto tyle zarabia. Dobiję więc Was i powiem że 3000zł to może zarobić student, zaraz po studiach, a jak mu się poszczęści to dostanie nawet 5000zł na rękę. Aż się boję myśleć o szukaniu pracy w Polsce… No, ok., ale przecież wcześniej pisałam o Kay i jej problemach z pracą, którą dostała ‘po znajomości’. Jakbym w Polsce zarabiała tyle ‘po znajomości’ to nie narzekałabym. 


Co mi nie pasuje? Wyścig szczurów, o którym pisałam. Nie wiem czy wyrobiłabym gdyby jedynym sensem mojego życia była praca. Specyficzne jest też podejście Tajwańczyków do piękna. Wielbią kicz z pod znaku Hello Kitty i w ogóle nie przywiązują wagi do tego jak mieszkają. Dla mnie paradoks: można mieć meble ogrodowe w salonie, ale trzeba mieć największą plazmę SONY na ścianie. Można mieć jarzeniówki w sypialni, ale koniecznie musi stać w niej drugi telewizor, można jeździć rozpadającym się skuterem, ale trzeba mieć co najmniej jednego smartfona. Nie trzeba mieć ładnych rzeczy, trzeba mieć dużo gadżetów i w przypadku dziewczyn i kobiet, muszą one być jak najsłodsze. I widać później taką urzędniczkę, ubraną w mundurek z różowym, aż zęby bolą smart fonem i Sponge Bobem na torbie.
Hit sezonu, japoński miś Rilakkuma(z jap. 'Zrelaksowany miś'). Mnie bardziej przeraża niż bawi. Na Tajwanie totalny szał- dodają go nawet do zakupów w '7 eleven'.


Takie bajery nie są adresowane tylko do dzieci lub dziewczynek, ostatnio moja nauczycielka przypięła sobie misia do torby, a do kompletu ma pokrowiec na telefon i komplet okładek na dokumenty. Spróbujcie sobie wyobrazić swojego wykładowcę/szefa z takimi gadżetami...

I na koniec, otwierasz swój lunch box a tam:


Rzadko widuję tutaj obrazy czy po prostu ładne rzeczy, do których my przywiązujemy jednak jakąś wagę. Myślałam, że domy wyglądają tutaj tak szkaradnie, tylko z zewnątrz, cóż w środku jest na pewno czyściej, ale na pewno nie ‘ładnie’. Jeszcze jedna rzecz strasznie mnie zastanawia. Oni wszędzie na zewnątrz domów stawiają roślinki, dosłownie gdzie tylko się da i w czym tylko się da, a w środku domu trzymają najczęściej sztuczne. Może chodzi o feng shui?     

Na pewno my Polacy możemy się poszczycić, czymś czego wszystkim znajomym mi Azjatom brakuje. Sprytu i ‘ułańskiej fantazji’. Tutaj pytanie ‘dlaczego nie można tego zrobić tak, a trzeba tak?’ budzi straszne zdziwienie i najczęściej nikt się nie zastanawia dłużej i odpowiada ‘Nie wiem, bo tak i już’, albo prosi o czas na odpowiedź do końca tygodnia(tak działa moje ulubione OIA- biuro ds. współpracy z zagranicą).
No i Polska jest niepodległym i uznawalnym na całym świecie krajem, a o Tajwanie pisze się, że jest ‘anomalią’, bo jest dość ważny jeżeli chodzi o handel, ale uznaje go tylko kilka krajów, w większości trzeciego świata. Kraj drugiego świata czyli Polska, nie uznaje Republiki Chińskiej. Z drugiej strony, po co im uznawalność, skoro żyją sobie całkiem dostatnio, wizy do Stanów dostają łatwiej niż Polacy, eksportują więcej niż importują, a na wyspę mówi się, że w razie wojny, to będzie największy ‘lotniskowiec’ USA.
11 listopada, mogę spokojnie powiedzieć, że zazdroszczę Tajwańczykom, zazdroszczę im jak cholera. Tego, że nie muszą się przejmować tym co będzie z nimi jutro, czy wystarczy pieniędzy do pierwszego, że chcieć to tutaj móc. Ale z drugiej strony bardziej się cieszę, że dla nas(mam nadzieję) pieniądz nie jest celem samym w sobie i senesem życia, tak jak dla nich. Że cieszą nas małe rzeczy, mamy poczucie piękna i ową ‘ułańską fantazję’. No i na koniec, miłości nie da się zwarzyć, zmierzyć ani przeliczyć, dlatego nie stwierdzę nigdy, że Tajwan jest lepszy od Polski. Nawet jeżeli logika i zimne wyrachowanie  nakazywałyby co innego.
…a jeszcze, my potrafimy się bawić i pić… wczoraj na własną prośbę Kenisław zapił się w kropkę, bo chciał pokazać jak pije ‘Tajwański kozak’. A mówiłyśmy, ostrzegałyśmy, że wódka to nie woda.




*Czupakabry- osobniki, które emigrowały zarobkowo do zachodniej Europy, dorobiły się trochę, dając się sprowadzić do poziomu szczura za kilka euro. Wracający do Polski z dziurawym od przejarania mózgiem i kompletnie nieuzasadnionym, wielkim mniemaniem o sobie. Żeby było jasne, nie piszę tak o wszystkich Polakach pracujących na zachodzie, wschodzie, gdziekolwiek poza krajem, ale o tych mendach, za które mi po prostu wstyd i które psują nam opinie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz