piątek, 18 lipca 2014

Uwaga dzikie zwierzęta!


Jak co wieczór wybrałyśmy się z M. na wieczorną przebieżkę. Biegamy często, bo zaczynam mieć obsesję, że na tym modyfikowanym jedzeniu upasę się jak mops. Zwykle mamy tą samą trasę do pokonania, biegniemy wzdłuż jeziora, drogą, którą w dzień jeżdżą na rowerach dzieci.
Biegłyśmy i gadałyśmy o pierdołach, gdy nagle, jakieś 20 metrów od ostatnich zabudowań, z lasu wyskoczył… ‘mały’ czarny miś. Pisząc ‘mały’ mam na myśli młody, bo ten był rozmiarów średniego biurka. Nogi zdrętwiały nam w ułamkach sekundy, a pierwsze słowa były typowo polskie, czyli w skrócie chodziło o to, że trzeba szybko uciekać. Małe misie nie chodzą wszak po lesie same, zawsze spacerują z mamusią, która jest zapewne rozmiarów dwóch szaf i raczej nie jest towarzyska. Gdy misio zniknął po drugiej stronie drogi, popędziłyśmy do obozu.
Weszłyśmy do biura i powiedziałyśmy dosłownie tak: ‘Nie wiemy czy to ważne czy nie, ale właśnie widziałyśmy niedźwiedzia 20 metrów od obozu’. Charlotte, która miała dyżur, zbladła i poprosiła, żebyśmy powtórzyły, po czym przerażona zaczęła wywoływać jednego z dyrektorów- Marka, na CB radio. Po chwili słyszałyśmy mnóstwo komunikatów, o tym że psy coś zwęszyły, o tym że ktoś gdzieś coś słyszał i w końcu o tym, że trzeba zapędzić dziewczynki do ich domków i zamknąć na klucz wszystkie śmietniki. Zakazano nam mówić co się stało i miałyśmy czekać na Charlotte w biurze. Amerykańska logika- Charlotte zakazała nam mówić o niedźwiedziu, ale powiedziała wszystkim opiekunkom, które podały wiadomość dalej dzieciom. Po chwili cały obóz wiedział, że w okolicy grasuje misio. Dzieciaki biegały po obozie bez ładu i składu, a po chwili zapanowała cisza, bo wszyscy zostali zapędzeni do domków.
No i było święto lasu, czyli nie mogłam iść pod prysznic, bo był zakaz opuszczania domków. Nazajutrz Joe skwitował naszą przygodę słowami ‘Oh fuck!’, po czym powiedział, że już od kilkunastu lat nie słyszał nawet o niedźwiedziu tak blisko campu.


Teraz biegamy o wiele szybciej niż przedtem. Misio jak dotąd nie pojawił się drugi raz. A i jakby ktoś miał wątpliwości, byłyśmy trzeźwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz