poniedziałek, 23 czerwca 2014

Żadnych kartek ja w Twoim paszporcie...

Dzisiaj na Okęciu zafundowano mi rozrywkę rodem z ‘Misia’. Pamiętacie jak prezes Ryszard Ochucki nie pojechał na zgrupowanie z klubem Tęcza do NRD bo jego podstępna była żona wyrwała mu strony z paszportu?
Dziś w roli Ireny Ochuckiej wystąpił niemiły cwaniak z obsługi portu lotniczego Okęcie. Ja byłam Rysiem, paszport był paszportem. Podchodzę do chceck inu, pan agent jest  już na mnie obrażony, bo jest 4:30 rano i pan jest bardzo niekontent ze swojej pracy polegającej na sprawdzaniu paszportów, naklejaniu naklejek na bagaż i wydawanie kart pokładowych. W mój paszport wpięty jest DS, czyli formularz będący częscią mojej wizy. Tak naprawdę wylatując z Warszawy nie mam gwarancji, że mnie do USA wpuszczą, celnik na granicy może mnie nie wpuścić, jeżeli coś mu się nie spodoba. Pan cwaniak na Okęciu bierze mój paszport i po chamsku szarpie za DS, myśląc chyba że wlożyłam w paszport kartkę A4 dla jaj. Słychac darty papier, robi mi się słabo i z mroczkami w oczach mówię tylko ‘Jezus Maria’, a pan w ogóle nie zmieszany mówi ‘e, no, przepraszam’. Ostatnia strona paszportu rozerwana do połowy, DS na szczęście cały, a pan dalej robi głupią cwaniacką minę bo nic nie kuma. Tłumaczę idiocie co zrobił, a on na to, że to można skleić. Mówię dalej, że lecę do Stanów, a tam celnicy są przewrażliwieni i to jest spore uszkodzenie dokumentu(konsulat w Krakowie nie przymie paszportu, jeżeli np. z okładki schodzi folia), więc mogą mnie nie wpuścić. Koleś dalej ma \w poważaniu co mówię, więc idę znaleźć kogoś kto mi powie, co mam robić. DS. żałośnie wisi na oberwanej stronie. Idę do stanowiska lotu i pokazuję co się stało, wzywają jakiegoś pana z sekcji wizowej, który ogląda mój paszport i mówi, że on to w sumie nic nie wie, ale nie zazdrości mi bo ostatnio jego znajomej nie wpuścili do USA, zakuli w kajdany i w ogóle koszmar był. Rządam więc żeby mi łaskawie wystawili poświadczenie, że to ich wina, bo nie mam pojęcia co innego robić. Wzywają cwaniaka, który rozerwał mi paszport i jego kierowniczkę, która jest wredną suką(naprawdę nie da się tego inaczej określić). Pani bardzo ważna i opryskliwa kierowniczka, proponuje mi kawałek taśmy klejącej i idzie sobie w… Cwaniak wygląda jakby miał się rozpłakać, albo podciąć mi gardło tym paszportem. Każe sobie napisać oświadczenie i o zgrozo! Każę to zrobić po angielsku. Pan blednie, znika w biurze i po dłuższej chwili wychodzi z oświadczeniem, które wygląda jakby mi je dziecko z podstawówki wystawiło. Nie mówiąc już o tym, że jest wystawione na kartce z zeszytu w kratkę, ręczne pismo pana cwaniaka wygląda tak jakby pisał to lewą ręką, podczas sztormu i po ciemku, pismo jest w jakimś bliżej nieokreślonym czasie ‘I’m confirmed...’. Do tego nie ma żadnej pieczątki, numeru kontaktowego. Jestem już nieziemsko zła, pytam czy na międzynarodowym porcie lotniczym im. Chopina nie ma drukarki. Pan mówi, że nie da rady, bo oni nie mają worda. Pieczątki nie ma, bo jedna z agentek właśnie przyjmuje przyloty i jedyną chyba pieczątkę ma ze sobą. Przychodzi sucz kierowniczka i od niej żądam podpisu i pieczątki, na tym żałosnym ‘dokumencie’. Na pieczątkę czekam 30 minut… Pismo wygląda tak:
To 'LS Airport Services S.A' to pieczątka, na którą czekałam 30 minut

W samolocie sklejam stronę naklejką ‘Trans China’ i modlę się, żeby się nie rozleciała na JFK.

Posta piszę z New Jersey, naklejka wytrzymała. Ja ledwo.
Jestem nieprzytomna, więc wybaczcie jeżeli coś się nie klei.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz