środa, 13 sierpnia 2014

Co to znaczy 'trail'? Czyli jak Zalewai nie złapali...



W naszej okolicy jest dużo innych obozów dla dzieci. Jeden z nich jest dokładnie za naszym domkiem i kiedyś obozy Merriwood i Moosilauke były jednym. Były do momentu, w którym rodzina pokłóciła się i podzieliła je na dwa odrębne, jeden dla dziewczynek, drugi dla chłopców. Profil obozów jest identyczny, obydwa są sportowe i mają taką samą rozpiętość wiekową, jeżeli chodzi o obozowiczów. Moosilauke też przyjmują opiekunów i załogę z całego świata, chociaż z obcokrajowców najwięcej jest oczywiście Brytyjczyków, to obsługa kuchni jest z Węgier(4 dziewczyny), a jeden z instruktorów tenisa z Chorwacji.
Jako że wiek opiekunów jest zbliżony, od 18 do 26 lat, wiadomo że tak bliskie sąsiedztwo musi skończyć się grubą imprezą. W stanach można pić od 21 roku życia, ale oczywistą oczywistością jest to, że dzieciaki i tak piją i wywracają się w krzakach po dwóch piwach. Nawet jeżeli ma się skończone 21 lat, posiadanie alkoholu na obozie jest ściśle zabronione. Gdyby jednak ktoś przeszukał zarośla wzdłuż pewnej drogi, miałby zapas ohydnego amerykańskiego piwa do końca roku. Gdyby ten ktoś podążył za światłami latarek w pewne ustronne miejsce w lesie, znalazł by się w miejscu, w którym załogi obydwu obozów integrują się, łamiąc prawo, gałęzie, a zapewne także nogi i ręce, wracając przez chaszcze.
Tzw. Trail to w Merriwood określenie, które znaczy nie mniej, nie więcej style co impreza. Nazwa wzięła się od miejsca spotkań, które wypada akurat na długim i słynnym szlaku turystycznym Appalachian Trail, który przechodzi przez 14 stanów, od Maine do Georgi, ma 3,500 km i właśnie na granicy New Hampshire i Vermont, można natknąć się nocą na ludzi grających w Beerponga.
Jako, że obóz powoli zbliża się ku końcowi, w ostatnią sobotę odbył się ostatni trail. Niestety nasze zwyczajowe miejsce zajęli zupełnie nieswiadomi tego turyści, musieliśmy więc przenieść się kilometr wyżej. Frekwencja dopisała, atmosfera była świetna i nikt nie przejmował się tym, że słychać nas w promieniu 5 kilometrów. Oczywiście większość z imprezowiczów nie miała ukończonych 21 lat, ale kto by się tam przejmował takimi rzeczami w lesie…


Było około 2 w nocy, kiedy O.(nie bez oporów z mojej strony) zarządziła ewakuację do domu. Wracałam niezadowolona do domku, ale no cóż, trzeba było rano wstać. Okazało się, że tej nocy miałyśmy więcej szczęścia, niż rozumu. Turyści śpiący w namiotach w głębi lasu, zadzwonili po policję, bo wrzaski i śpiewy nie dawały im spać. Amerykańska policja zjawiła się 5 minut po tym jak my wyszłyśmy z lasu i zrobiła regularną obławę na pijane dzieciaki. Z relacji naszej koleżanki Elisy wynika, że policjanci zaszli ich z każdej strony, a kiedy włączyli latarki, wszyscy zaczęli wyrzucać puszki i uciekać gdzie popadło. Elisa przeleżała w krzakach 2 godziny i nad ranem zamarznięta wróciła do obozu. Słuchając tej opowieści uśmiałam się porządnie, ale i tak O. jest teraz moją bohaterką, bo znając mnie nigdzie bym nie uciekła, a jeszcze wdałabym się w niepotrzebne dyskusje z panami policjantami. Wszystkich złapanych łaskawie wypuszczono, a że był to ostatni trail tego roku, to można powiedzieć, że imprezy zakończyły się z przytupem.

1 komentarz:

  1. Ciekawe czy policja ma swoją siedzibę na Independence Street :)

    OdpowiedzUsuń