poniedziałek, 11 stycznia 2016

Happy birthday... you lucky looser!



Obudziłam się rano, chociaż nie, w ogóle prawie nie spałam. Byłam na 8. Piętrze jednego z wielu bloków przy Ocean Avenue na Brooklynie, wolałam w tamtym momencie udawać, że cała sytuacja nie ma miejsca, że zaraz swoim ‘Meeeryl wstawaj!’obudzi mnie w Merriwood Jess i pójdziemy do pracy. Tym czasem jednak patrzyłam jak z oceanu wynurza się słońce.

O 6:00 rano Borys Siergiejewicz włączał telewizor i nastawiał czajnik. W sumie to było mi tak głupio, że najchętniej wlazłabym do swojej połamanej walizki, zamknęła oczy i zniknęła. Borys Siergiejewicz to wiedział, więc postanowił nieco ‘przełamać lody’. Najpierw oglądaliśmy wiadomości na 1 kanale rosyjskiej telewizji, później na rosyjskojęzycznym kanale izraelskim. Jest coś niewytłumaczalnego w słowiańskich kuchniach, nie ważne gdzie by się nie znajdowały. Nad kanapkami z białym serkiem i kubkiem herbaty(lub czymś mocniejszym późniejszą porą) usłyszysz tutaj nie jedną historię. Amerykanie raczej nie są aż tak wylewni, musisz ‘wejść w ich łaski’ by opowiedzieli ci coś więcej o sobie, poza hobby, wykształceniem i marką torebki. Tajwańczycy albo nie mają kuchni wcale, albo się gdzieś śpieszą. I tak gdy wychodziłam z bloku o 10:00 znałam już całą historię życia Borysa Siergiejewicza i jego pięknej żony Rozy. Ze szczegółami, imionami kobiet, które starały się uwieść pana Borysa, historią romansu Rozy, wykształceniem ich córek i wnuków, a także historią ‘ruskiego Nowego Jorku’. Borys Siergiejewicz rzadko wychodził z domu, cały dzień oglądał telewizję, grał w szachy, albo udzielał korepetycji z matematyki.



O 11:00 wysiadłam z metra na Times Square. Nie będę tutaj zamieszczać zbędnych opisów. Moje wrażenia z Manhattanu? Wielki, dolny Manhattan jest stłoczony, wysokie budynki wydają się opierać jeden na drugim, byleby ‘wystawić głowę do słońca’. Jest też raczej cienisty, ściany zabierają słońce i zatłoczony. Praktyczne Amerykanki, które tak elegancko ubrane widuje się chyba tylko w centrach wielkich miast, zasuwają od metra do biura w… kapciach(płaskich butach, bardzo rzadko eleganckich. W szpilach od Loubutina pewnie siedzą tylko za biurkami. 

Polski akcent na Times Square. Pod reklamą znajduje się luksusowy butik Inglotu.

... i jak tu się nie zgodzić?
Zdecydowanie wolę górny Manhattan, na którym budynki są niższe, okolica bardziej zielona, a ceny nieruchomości sprawiają, że człowiek nie potrafi policzyć ile musiałby pracować, by kupić tam piwnicę… 


Jako, że  był to 20 września, czyli moje 25. Urodziny, postanowiłam wybrać się właśnie na górny Manhattan. Chciałam też znaleźć jedyny hostel, w którym od poniedziałku zwalniały się miejsca, a cena nie wybijała zębów. Byłam bardzo wdzięczna moim gospodarzom za gościnę, ale nie chciałam jej nadużywać.
Hostel znalazłam przy 88th Upper West side, nie wiem jak to zrobiłam, ale dystans z Time Square do samej 88th, przebyłam na piechotę, widocznie adrenalina z dnia poprzedniego nie opadła. Żeby było śmieszniej szłam przez 5th Avenue, bo chciałam zobaczyć jak najwięcej. Minęłam więc katedrę św. Patryka, Rockefeller Center, butik Tiffaniego(tak, ten od śniadania) i… ogromną kolejkę ludzi pod Apple Storem. Było akurat po premierze ajFona 6 i ludzie spali pod sklepem, żeby go dostać. Popatrzyłam na jabłko przed sklepem, a ono musiało chyba popatrzeć na mnie(o tym też kiedyś opowiem, na razie obowiązuje mnie tajemnica).

Ajfony 6 rzucili!

Dotarłam do Central Parku, który jest chyba najfajniejszym miejscem w całym Nowym Jorku. Po pierwsze jest tu słońce, po drugie jest zielono, po trzecie są ciekawe atrakcje, no i jest Władysław Jagiełło. Na króla Władka wpadłam przez przypadek, klucząc w alejkach i gdyby nie imię wyryte na pomniku, pewnie bym go minęła bez zbędnej uwagi.



W central parku spędziłam dobre dwie godziny. Na początku(jako że wchodziłam od 88. Ulicy), wpakowałam się pod prąd na ulubionej chyba przez biegaczy ścieżce, wokół rezerwuaru Jacqueline Kennedy. Było 600 stopni w cieniu, więc tym większy szacunek dla ludzi, którym w środku dnia, w środku miasta, w takim skwarze chce się biegać. Później trafiłam na polankę gdzie odbywał się piknik i pokaz gotowania(niestety impreza zamknięta). Ludzie siedzieli na kocykach wokół stołu i obserwowali pichcącą panią. Dalej trafiłam nad staw/fontannę/jeziorko, które znane jest z wielu filmów, a nad którym można wypożyczyć model żaglówki i zdalnie nią sterować. Sądząc po minach ojców(którzy dzielnie udawali, że wypożyczyli żaglóweczkę dla swoich pociech, jednak po 5 minutach wyrywali im piloty) zabawa wspaniała. 



 Całkiem urocze są również karety i powozy, które kursują po Central Parku. Jest jeszcze Zoo, do którego jednak nie dotarłam, upał mnie dobił i wtedy postanowiłam wyjść na Upper East Side i zjeść kanapkę na schodach The Metropolitan Museum of Art. Znów miałam szczęście, trafiłam bowiem na… niemiecką paradę(to też dość śmieszna przepowiednia…), najpierw dumnie maszerowali(a jakże) panowie w bawarskich strojach, później niemiecka szkoła, a na końcu jechał kordon volkswagenów Garbusów. Miło obserwowało się również nowojorskich, baaaaardzo przystojnych policjantów, którzy zatrzymywali ruch na przecznicach.

Wróciłam na środkowy Manhattan by znaleźć jakiegos Starbucksa i coś zjeść. Niedaleko stacji metra Bryant Park dostrzegłam ludzi biegających we wszystkie strony z kawałkami pizzy. Nie wyglądali na turystów, wyglądali na ludzi, którzy wyrwali się z pracy na chwilę, by coś zjeść. Według niepisanej zasady: jedz tam gdzie tubylcy, nie turyści, szybko wyśledziłam miejsce w którym sprzedawano pizzę na kawałki. Było to pomieszczenie o wymiarach 3x5 metrów i zapleczem. Dwaj panowie(bardzo słabo mówiący po angielsku) obsługiwali klientów, a na zapleczu kolejni 3 robili pizzę.  Ignorując zupełnie fakt, że snobizm nakazywałby zjeść jakąś wege wegańską sałatkę i popić wodą kokosową, zamówiłam 2 kawałki pizzy i puszkę coca coli. Aha, w NYC nie kupicie słodkiego napoju powyżej 0,5L. To niby ma przeciwdziałać otyłości… W praktyce? Pan przede mną wziął 3 puszki, po czym 2 wypił czekając na pizzę.
Ze swoją ‘strawą bogów’ znalazłam krzesełko w Bryant Park i skonsumowałam swój urodzinowy obiad.


1 komentarz:

  1. MEGA DRIVE, Mega Drive, PC, PSP, SCD & SD Card
    MEGA DRIVE, 파주 출장안마 Mega Drive, PC, PSP, SCD & 오산 출장마사지 SD Card - 3.7 MB 아산 출장마사지 - Read user 광주광역 출장샵 reviews and add details to get the best deals 화성 출장샵 on MEGA DRIVE, Mega Drive, PC,

    OdpowiedzUsuń