Wszystko miało się zacząć jak w piosence zespołu El dópa ‘Natalia
w Bruklinie’, czyli ‘Ta historia zaczyna się na JFK, zanim mnie posłuchasz, na
razie się nie śmiej. Żenujące przesłuchanie przez robota z ambasady, w Łomży
nie ma teraz żadnej roboty(…)’.
Po przylocie pojechałyśmy do New Jersey, gdzie zakwaterowano
nas w hotelu. Na obiad, kolację i śniadanie dostałyśmy plastikowy chleb i po
paczce Laysów. Dzisiaj rano pracownica Camp America miała nas odwieźć do Nowego
Jorku na bezpośredni autobus do Hanoveru(w New Nampshire). Niestety, ktoś źle
przeliczył ile czasu zajmie poróż przez zakorkowany Nowy Jork i po 2 godzinach
podróży spóźniłyśmy się na nasz autobus, który jak się okazało był jedynym
dzisiejszego dnia. Dziewczyna z CA nie za bardzo się przejęła, tym że nie dowiozła
nas na czas i bez zbędnych ceregieli wykopała z busa pod dworcem Port Authority
i kazała się dostać do Bostonu, a z Bostonu do Hanoveru, po czym odpaliła
silnik i odjechała. Razem z 3 Brytyjkami poszłyśmy szukać autobusu/kas/peronu i
okazało się, że następny mamy za 4 godziny. Normalnie miałabym ochotę skręcić
kark dziewczynie, która nas wiozła, bo przecież było do przewidzenia, że będą
korki, a ona nawet specjalnie nie orientowała się o której mamy być na
przystanku. Jednak tym razem, spóźnienie okazało się być nam bardzo na rękę.
Port Authority jest w samym środku Manhatanu. Po zainstalowaniu się w Starbucksie, skontaktowaniu z kierowniczką obozu i wypiciem mrożonej kawy, wyruszyłyśmy na krótkie zwiedzanie. Idąc na czuja w stronę wystającego ponad inne budynki Chrysler Building, trafiłyśmy na Times Square, a później idąc dalej na Fifth Avenue i pod Grand Central Terminal. Mimo poszukiwań nie znalazłyśmy reklamy Inglotu(pierwszej i jedynej polskiej marki, która reklamuje się na Times Square). Niestety, czasu było mało, bo po godzinie miałyśmy zmienić Brytyjki, które pilnowały bagaży w Starbucksie. O godzinie 1:00 wyjechałyśmy do Bostonu, tym samym ominiemy też ‘klątwę turysty’, która podobno ciąży na Statule Wolności. Według niektórych, ten kto będąc po raz pierwszy w Nowym Jorku, odwiedzi Statuę , nigdy więcej do miasta nie wróci. We wrześniu będziemy drugi raz, więc klątwa nas nie dosięgnie.
Port Authority jest w samym środku Manhatanu. Po zainstalowaniu się w Starbucksie, skontaktowaniu z kierowniczką obozu i wypiciem mrożonej kawy, wyruszyłyśmy na krótkie zwiedzanie. Idąc na czuja w stronę wystającego ponad inne budynki Chrysler Building, trafiłyśmy na Times Square, a później idąc dalej na Fifth Avenue i pod Grand Central Terminal. Mimo poszukiwań nie znalazłyśmy reklamy Inglotu(pierwszej i jedynej polskiej marki, która reklamuje się na Times Square). Niestety, czasu było mało, bo po godzinie miałyśmy zmienić Brytyjki, które pilnowały bagaży w Starbucksie. O godzinie 1:00 wyjechałyśmy do Bostonu, tym samym ominiemy też ‘klątwę turysty’, która podobno ciąży na Statule Wolności. Według niektórych, ten kto będąc po raz pierwszy w Nowym Jorku, odwiedzi Statuę , nigdy więcej do miasta nie wróci. We wrześniu będziemy drugi raz, więc klątwa nas nie dosięgnie.
W Bostonie stało się to co musiało się stać… Poszłyśmy jeść
do McDonalda. Koło cen podają kaloryczność, co sprawia, że oprócz tego, że przypominają mi się sceny produkcji fast foodów z filmu ‘Skrzydełko czy nóżka?’, czuje jak rośnie mi
tyłek. Koniec maka, teraz już tylko woda, kiełki i Chodakowska.
Chociaż w sumie, a co mi tam! Schudnę na polskiej emeryturze!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz