Jako, że prawie co tydzień mam „poniedziałkowe postanowienia”, dzisiaj postanowiłam, że wstanę o normalniej porze i postaram się w końcu przestawić na czas tajwański. Wstałam godzinę wcześniej niż zwykle(czyli o 11:00, nie śmiejcie się u Was była 5:00 i też spaliście!), prysznic, herbatka, internet. Jako, że ostatnie dwa dni są potwornie skwarne, nie odczuwam potrzeby jedzenia rano. Dzisiaj mój organizm postanowił głośno i kategorycznie powiedzieć: ŻREĆ! No i tak sobie siedzę przed komputerem i nagle widzę przed sobą takie małe świecące muszki i tak mi się zaczyna robić dziwnie błogo. Przed rychłą utratą łączności z Ziemią, uratowała mnie moja współlokatorka Zosia(Koreanka), a właściwie jej Cola, która stała na biurku. Po takim zastrzyku glukozy, wyruszyłam po coś na śniadanie do „7 eleven”. Dodam, że moja śmiertelna bladość wywołała niemy zachwyt na ulicy, w końcu im bielej tym lepiej.
Coca-cola po chińsku, do tego waniliowa(ach, Kijów!) |
Musli+jogurt? Musli kosztuje około 18 zł za małe opakowanie. Do tego można się naciąć na różne warianty smakowe np. ośmiornica, tofu, zielona herbata. O jogurcie można zapomnieć w ogóle. To co tutaj nazywają jogurtem, to jakiś lep, niewiadomego pochodzenia. Słyszałam nawet absurdalną teorię, że na Tajwanie wyginęły krowy, co może tłumaczyć ceny wyrobów mlecznych, np. 7-9zł za litr chudego mleka.
Biały ser, żółty ser? Białego sera nie ma, a to co u nas uchodzi za serek kanapkowy, jest drogie i niedobre. Żółty jest tak potwornie drogi(20zł za coś jak Hohland w plastrach), że aż boję się kupić i przekonać, że to produkt seropodobny, który napotkałam w kupnych kanapkach.
Cudowna reklama, zachęcająca do kupna kawy w kartonie. |
Czekolada! Na szczęście jest! Jest 3-4 razy droższa niż w Europie. Nawet Terravitę mają! Jeżeli jakikolwiek inny produkt jest o smaku „czekoladowym” to oznacza, że nigdy obok czekolady nie leżał. Nawet polewa czekoladowa lodów z Maka, smakuje bardziej jak kakao niż czekolada.
Pieczywo. Chleb tylko tostowy, lepszy od tostowego u nas. Przynajmniej zgagi nie mam. Jednak szybko pleśnieje, dlatego kupno dużego się nie opłaca.
Aż mi się łezka w oku zakręciła, jak zobaczyłam ją w sklepie. Cenę skwitowałyśmy najpopularniejszym, polskim słowem. |
Alkohol. O piwie już pisałam. Miałam ochotę spróbować chińskiego jabola, ale najtańszy kosztuje 18zł, więc stwierdziłyśmy, że lepiej zaoszczędzić pieniądze i wątrobę na Żubrówkę, która kosztuje 50zł za pół litra. Mamy w planie świętować nią 11 listopada, tak patriotycznie.
Jest jednak wiele rzeczy, za którymi będę tęsknić po powrocie. Bo gdzie w Polsce można zjeść tak potężny obiad jak tu i zapłacić 5zł?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz