Następnego dnia wróciłam na wyspę, żeby zwiedzić latarnię morską. Przedtem zjadłam śniadanie nad brzegiem morza- kalmara na patyku. Akurat przerwę miały dzieciaki z pobliskiej podstawówki, więc najpierw nieśmiało, a później już bez żadnych oporów, obległy mnie i w ‘chingliszu’, mieszance angielskiego i chińskiego, zaczęliśmy rozmowę. ‘Ale masz fajny nos’, Czy twoje włosy są prawdziwe?’, ‘A jaki Ty masz kolor oczu?’, ‘ Jesteś z Ameryki?’, ‘A w Polsce jest zimno?’, ‘A macie śnieg?’ itp. Itd. Mi dzieciaki powiedziały, że uczą się angielskiego od 3 lat, a teraz właśnie mają przerwę na śniadanie i zawsze wtedy przychodzą na plażę. Jak im nie zazdrościć, że tutaj mieszkają?
Po zjedzeniu śniadania, pożegnaliśmy się i ruszyłam w kierunku latarni. Ze skały na której jest położona, roztacza się przepiękny widok na port i miasto. Mimo iż był środek tygodnia, mnóstwo ludzi przyszło zwiedzić latarnię. Stałam sobie i robiłam zdjęcia, kiedy podbiegł do mnie chłopczyk, na oko 3 letni i powiedział po angielsku „Cześć! Mam na imię Brandon. Jak masz na imię?’, ale zanim mu dopowiedziałam, uciekł. Po chwili wrócił z mamą, która powiedziała, że założyła się z nim o zestaw klocków Lego, że do mnie nie podejdzie i nie zapyta o imię. Mały strasznie się mnie wstydził i nic więcej nie chciał mówić, ale klocki Lego wygrał. Okazało się też, że jego mama, 3 miesiące temu była w Polsce, świat jest mały.
|
Mój nowy kolega. |
Wróciłam z wyspy do miasta i poszłam zobaczyć budynek w którym do lat 70’ mieściła się ambasada brytyjska. Jak to mówi o Brytyjczykach Woo Joo ‘najwięksi złodzieje na świecie’, mieli najlepszą miejscówkę w całym mieście. Widok z ambasady- na południu morze, na zachodzie wyspa z latarnią morską, a na północy miasto. Śmiać mi się chciało, bo to właśnie w ambasadzie przypomniało mi się jak Woo Joo stwierdził, że jeżeli chce się zobaczyć dzieła sztuki z Indii, Egiptu czy jakiej kol wiek innej byłej Brytyjskiej kolonii, nie ma po co do niej jechać, wystarczy wizyta w Londynie bo ‘Brytyjczycy to najwięksi złodzieje na świecie’. Muszę użyć tego argumentu, kiedy jeszcze raz w Europie usłyszę, że Polacy to złodzieje.
|
Była ambasada brytyjska. |
|
Schody do ambasady. |
|
Widok na północ. |
|
Widok na południe. |
Bardzo podobał mi się port Kaohsiung. W dalszym ciągu jest jednym z najważniejszych na Tajwanie, ale mimo to jego spora część została zamknięta. Zamknięte magazyny, a nawet stację kolejową Tajwańczycy zaadoptowali na centrum sztuki i muzeum. Dzięki temu nie popadły w ruinę, tak jak wiele dworców, magazynów i hal w Polsce.
|
Tutaj nie było Niemców... |
http://wiadomosci.gazeta.pl/kraj/1,34309,4063264.html
|
Stare magazyny portowe zaadoptowane na centrum sztuki. |
|
Nie wiem co to za akcja, ale jaszczury świetne! |
|
Niestety mój pociąg nie miał takiej lokomotywy. |
Zrobiłam sobie jeszcze spacer wokół Jeziora Lotosu i pociągiem wróciłam do Kaczego Dołu, gdzie czekała na mnie nieoczekiwana przeprowadzka do pokoju Japonek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz