Przepraszam, że ostatnio nie piszę za dużo, ale musiałam poświęcić trochę więcej czasu na naukę, żeby bez wyrzutów sumienia porzucić Kaczy Dół(Taichung) na całe 4 dni. Wyjechałyśmy w piątek o 7:00 rano i od początku mieliśmy ogromne szczęście. Pogoda była świetna, całe 4 dni słońca. Kierunek: południe Tajwanu- Tainan, Kaohsiung i Kenting.
Południe Tajwanu jest cieplejsze i bardziej słoneczne od północy, słynie również z większego umiłowania do tradycji i konserwatyzmu. Tajwańczycy byli przerażeni tym, że chcemy same jechać do Tainan(‘ale tam nikt nie mówi po angielsku’). Godzina jazdy autobusem to dla nich jak dla nas podróż z Wrocławia do Gdańska PKP. Dlatego, chyba żeby być pewnym, że nie zginiemy, przyłączył się do nas kolega Koreańczyków- Sean. Okazał się być świetnym przewodnikiem, pokazał nam kilka świątyń, holenderski fort, ‘domek na drzewie’ i zaprowadził do swoich ulubionych knajp.
|
Dworzec w Tainan |
|
Świątynia boga'od nauki i edukacji' |
|
Prośby do boga edukacji. "Proszę usuń z dziennika te pały z matmy, nie będę już zasypiać na pierwszą lekcję" |
|
Brama jednej ze świątyń
Może nie wiecie, ale kiedyś Tajwan był kolonią holenderską(w XVII wieku), a w Tainan wybudowali oni fort Zeelandia, który można zwiedzać do dziś. Kiedyś stał on nad samym brzegiem morza, ale później rzeka przepływająca obok zmieniła nieco swój bieg i teraz port stoi jakiś kilometr od brzegu. Strasznie mi się chciało śmiać, kiedy zobaczyłam w sklepie z pamiątkami tradycyjne, holenderskie chodaki Klompy. |
|
Fort, co nie wygląda jak fort. |
Obiad zjedliśmy w ulubionej knajpie Seana. Spróbowaliśmy tradycyjnych klusek ryżowych(nie wiem ja to inaczej przetłumaczyć bo nazwa ‘sticky rice cake’ nijak się ma do tego co na talerzu).
|
Sticky rice cake(w smaku jak gulasz) |
|
Tajwańska tortilla |
|
Słodko-kwaśna zupa rybna |
A później spróbowaliśmy siekanego lodu z różnymi rodzajami galaretek w knajpie, która ma ponad 90 lat.
|
Siekany lód(owoce i żelki pod spodem) |
Tajwańczykom należy się medal za robienie czegoś z niczego. Najlepszym przykładem jest miejsce, które nazwali „domek na drzewie”, a w rzeczywistości jest to po prostu opuszczony magazyn, w którym wyrosły drzewa. W Polsce w takie miejsce strach byłoby się zapuścić bo była by to melina okolicznych żuli, tutaj zaadaptowano ruinę i okolicę na park, w którym można odpocząć.
To jest foto relacja z Tainan, reszta podróży już jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz